Fala ubrań wylewających się z szafy wreszcie zmyła moją cierpliwość i postanowiłam coś z tym zrobić. Wolny czas majowego weekendu okazał się sprzyjającą okolicznością i w związku z tym prezentuję efekty moich działań ;)
Kryteria przyjęłam bardzo proste. Pozbyłam się:
- Rzeczy, których nie ubrałam od 6 miesięcy.
- Rzeczy, których nie ubrałam ani razu w poprzednim sezonie.
- Rzeczy których nie lubię i nigdy nie lubiłam.
- Rzeczy, w których źle wyglądam (niezbędna obiektywna ocena!)
- Rzeczy za małych bądź po prostu zniszczonych.
Natomiast zachowałam:
- Rzeczy, które na mnie dobrze leżą
- Rzeczy, co do których mam sentyment
- Rzeczy, które lubię i chętnie noszę.
W efekcie uzyskałam szafki podobne do tej na załączonym obrazku ;)
Pomijając oczywistą korzyść w postaci miejsca na nowe ciuchy, zyskuję uwielbiamy przeze mnie ład i porządek. Przy okazji też łatwo i szybko można wszystko znaleźć ;). Usilnie pracuję też nad dualistycznym podziałem w mojej garderobie: rzeczy klasyczne, proste i bazowe jako jedna kategoria i te bardziej wzorzyste i kolorowe służące ubarwianiu codziennych ubiorów. Podczas gdy pierwsza kategoria jest względnie niezmienna, tę drugą chętnie poddaję wpływom trendów w danym sezonie.
Ciekawa jestem, jakie innych pomysłów na organizację szafy :)!