Akcesorium ratującym mnie w obecnie panującej duchocie jest wachlarz. Szukałam go dość długo, ale nie znalazłam nic, co by mi się podobało. A skoro nie było gotowca, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.
Najprostszym sposobem było zdobycie mechanizmu wachlarza i wymiana materiału. Szkielet z bardzo nieciekawą tkaniną kupiłam w indyjskim sklepie za 3,50 zł :).
Co do materiału - wykorzystałam kawałek nieużywanej, satynowej sukienki. Wystarczyło trochę kleju, nożyczki i voila!
Jeden z moich ulubionych letnich gadżetów ;)