Długi weekend wpłynął na mnie rozleniwiająco i zamiast zmobilizować się do podsumowania w poniedziałek, zastała mnie już środa. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Naładowałam baterie i wracam do pracy ;)
Jak widać na załączonym wyżej obrazku - żaluzja zamontowana i spełnia swoją funkcję. Podobnie większość usterek została przeze mnie systematycznie naprawiona. Nie wypełniłam jednak listy w całości - pozostała jeszcze szafka łazienkowa, co do której mam mocne postanowienie nadrobienia dzisiejszego wieczora.
Kilka moich refleksji względem tego małego auto-wyzwania:
- Działa na mnie spisywanie. Widząc przed nosem, co konkretnie mam do zrobienia lepiej działam.
- Nadrobiłam drobiazgi, co do których nie mogłam się zmobilizować żeby je zrobić. A były to naprawdę drobiazgi, niegodne zawracania sobie nimi głowy.
- Zamierzam kontynuować listę w organizerze. Zaczęłam zauważać te drobiazgi i niedogodności.
- Jeżeli nie mogę się czymś zająć w danym momencie - zapisuję. Jeżeli tego nie zrobię, to na dwieście procent będzie to niezrobione przez kolejne kilka miesięcy, co jest absolutnym bezsensem.
- Owszem, nie zaliczyłam całej listy. Ale wykonanie zadań w liczbie 7/8 to dla mnie całkiem niezły wynik.
Eksperyment uważam za udany.
Będą też z pewnością kolejne ;)