Nagietek lekarski

Roślina pochodząca prawdopodobnie z rejonu Morza Śródziemnego bądź płw. Azji mniejszej. Bardzo łatwo się uprawia i adaptuje do warunków ogrodowych. U mnie rozsiała się wszędzie i jest jej mnóstwo i co roku pojawia się na nowo, nie trzeba jej o to specjalnie prosić, siać czy sadzić ;)
A tak wygląda on w moim ogródku:

Wykorzystuje się płatki pomarańczowych kwiatów, które się zbiera a następnie suszy. Ja je zbieram do takiego koszyczka:

I zostawiam, żeby sobie spokojnie wyschło. Gdy już doprowadzę je do takiego stanu:

Są gotowe do użytku :) przechowuję je w szklanym słoiczku i korzystam w razie potrzeby.


Znana od wieków ze swoich właściwości leczniczych:

  • Przede wszystkim wspaniale wpływa na kondycję skóry i znacznie przyspiesza gojenie się ran. Do tego świetnie sprawdzają się kąpiele z dodatkiem nagietka. Ja zwykle najpierw parzę filiżankę płatków, a potem wlewam do wanny z wodą.
  • Równie dobrze można z niego korzystać w formie toniku nagietkowego :) Zauważyłam, że najlepiej działa zaparzony, a potem przegotowany pod przykryciem (co by nic cennego nie uciekło ;). Płatki robią się niemalże białe, a wywar nabiera pięknej, słonecznej barwy :). Cudownie przyspiesza gojenie się wszelkich niedoskonałości cery. Jest chyba też parę gotowych propozycji na rynku :) Na pewno Zaja proponuje tonik nagietkowy. Ja jednak mam większe zaufanie do własnych wyrobów, szczególnie, że mam możliwość kontrolowania procesu produkcyjnego począwszy od kiełkowania rośliny do zamknięcia jej w buteleczce ^^.
  • Wspaniale sprawdza się jako okład na oczy :) Powoduje, że skóra dookoła oczu staje się miękka, wręcz jedwabista i nawilżona. Ja często stosuję go, kiedy zaczynam czuć nieprzyjemne pieczenie np. po długiej pracy przy komputerze czy niewyspaniu :).
  • Wewnętrznie, taka herbatka z nagietka wspaniale działa gdy dopadnie zgaga. Łagodnie reguluje pracę żołądka i dwunastnicy i problem szybko przestaje istnieć. Jednocześnie niezwykle poprawia kondycję (zarówno fizyczną jak i psychiczną) w okresie napięcia przedmiesiączkowego i potem w trakcie okresu. Bardzo mi pomaga, a cierpię na dość poważne bóle i wszelkie objawy PMS.
  • Niezłe rezultaty odnosi w walce ze skórą, która wyschła na mrozie bądź poparzeniami. Ja zwykle w takich sytuacjach zalewam trochę suszu oliwą i czekam aż nasiąknie. Następnie nakładam na podrażnione miejsce i odczekuję jakieś 40 min. Zawsze pomaga :). Ciekawi mnie natomiast jak by zadziałał przy poparzeniu słonecznym. Nigdy go tak nie wykorzystywałam :).
  • Od czasu do czasu serwuję sobie nagietkową maseczkę :). Najpierw zalewam płatki odrobiną zaledwie wrzątku, tyle, żeby nim naciągnęły i zmiękły. Następnie dodaję łyżeczkę jogurtu naturalnego i zaczynam mieszać tak, aby płatki zamieniły się w papkę i połączyły z biała masą, nadając jej złocisty odcień. Tak przygotowaną maseczkę serwuję sobie na twarz i wyleguję się ^^.
Botaniczny wykres nagietka :)