Akcja Organizacja

Zainspirowana filmem i notką na blogu TheOleskaaa przyłączam się do konkursu i też tu coś dodam od siebie, bo nie przeczę, że potencjalna nagroda jest bardzo atrakcyjna ;)

Pokazywałam już tu kiedyś swoje stanowisko, ale było to dawno temu i nie prawda i w ogóle w innym mieszkaniu (ah te studenckie dzieje...). Teraz natomiast jest mi dużo wygodniej, ponieważ siedzę twarzą do okna codziennie rano dorysowując sobie twarz ;)


Trzymam tu wyłącznie to czego używam i bardzo się staram nie mieć niczego, co jest zbędne. Jak widać, brakującym elementem jest akrylowy stojaczek na szminki ;). Naprawdę mi go brakuje. Lustro z Ikea po prostu uwielbiam. I chociaż to bardzo popularny model i co druga dziewczyna go ma, nie zepsuje to mojego zachwytu. Pędzle trzymam w szklaneczce po wypalonej świeczce, a w małym koronkowym świeczniku mieszka sobie BeautyBlender. Wszystkie podkłady, puder, róże itp. umieściłam w kartoniku, a pod ręką lubię mieć też waciki. Skromnie dość, ale za to panuje porządek i mogę się sprawnie rano ogarnąć zanim wyjdę ;)

Czarne złoto z Etiopii


Nie umiem żyć bez kawy i się tego wcale nie wstydzę ;). Ale prócz spożycia codziennie o poranku by się rozbudzić, znalazłam dla niej jeszcze kilka interesujących zastosowań.

Jest to chyba najprzyjemniejsza możliwa używka. Jeden z moich ulubionych autorów pisał o niej tak:
"Kawa(...) nie staje między naszym umysłem a rzeczywistością, nie narusza mechanizmu naszej wyobraźni, nie zawodzi naszych zmysłów. Pozostawia nam całkowitą niezależność, potęgując tylko wytrwałość w natężeniu myśli, która staje się lekka i nieskrępowana, rozpraszając znużenie we wszystkim, co ono przynosi, jak apatia, nieufność we własne siły, rozterki, zgryzoty z urojonych przeszkód i trudności"
Jan Parandowski "Alchemia słowa"


Pozytywnie działanie substancji zawartych w kawie już od dawna spowodowało, że stała się ona jednym z popularnych składników kosmetycznych. Głównie wykorzystuje się kofeinę oraz aromaty zapachowe. Nie bez znaczenia jest zdolność kawy do neutralizowania wolnych rodników (czyli po prostu odmładza ;).

Doskonale się sprawdza w użyciu w domowych kosmetykach. Np. jako peeling:


Ja zwykle już się nie bawię solą, tylko wysypuję na dłoń odrobinę suchej kawy i wmasowuję w wilgotną skórę. Efekty są po prostu świetne!


Innym zastosowaniem kawy może być płukanka. Parzymy dwie łyżeczki kawy w szklance wrzątku i po umyciu włosów, spłukujemy właśnie tym wywarem. Przepięknie podkreśla kolor ciemnych włosów! To taka lepsza wersja szamponów ożywiających kolor, bo kompletnie ekologiczna ;)

Budyń i lody waniliowe

Maski z proteinami mleka już od dawna mnie ciekawiły, dlatego gdy zobaczyłam na blogu Iwetto, że są dostępne w Hebe, od razu tam popędziłam. Była to moja pierwsza wizyta w tej drogerii, ale na pewno nie ostatnia ;)

Jeżeli chodzi o samą maskę, kosztuje 4,99 zł za 275 ml (co przy mojej częstotliwości mycia włosów starczy na całe wieki) i jest niesamowita. Przede wszystkim przepięknie pachnie budyniem i lodami waniliowymi. Aż zamiast nakładać na włosy miałam ochotę usiąść i ją zjeść łyżeczką.


Działanie ma również niczego sobie. Bardzo fajnie nawilża włosy, a jednocześnie niweluje, tak dotkliwy dla mnie, efekt puszenia się włosów. No i pozostawia na moich włosach ten apetyczny zapach ;) Po użyciu włosy są miękkie i wygładzone. Nie zawiodłam się na niej ;)

Przy okazji pani przy kasie skusiła mnie na program lojalnościowy, z czym wiąże się wyrobienie karty. Dostałam też katalog Hebe, oczywiście wypełniony po brzegi reklamami, natomiast zaskoczył mnie mile artykuł na temat składników perfum. Dowiedziałam się sporo ciekawych rzeczy ;)


Jak na razie jestem całkiem pozytywnie nastawiona do tej drogerii i chociażby z czystej ciekawości tam wrócę ;)

Guzik z pentelką

Parę tygodni temu na zajęciach miałam temat o różnych dziwnych wynalazkach, jak wiatraczek do chłodzenia makaronu czy okulary do zakraplania oczu. Jak zobaczyłam prezentowany poniżej gadżet w sklepie, pożałowałam, że nie znałam go wcześniej, byłby idealnym przykładem ;)

Taki oto hair wrap, czyli po prostu ręcznik do suszenia włosów wypatrzyłam w sklepie typu 4,50 o wdzięcznej nazwie "Najtaniej na świecie" na Toruńskiej Starówce ;). Kosztował całe 3 zł i po prostu nie mogłam się powstrzymać żeby go nie wziąć.


Wygrzebałam oczywiście niebieski ;) i przyznaję, że nie mam pojęcia jak to suszy włosy, bo kupiłam go głównie z myślą o zawijaniu włosów z nałożoną maską. I stwierdzam, że to niesamowicie wygodne rozwiązanie, o wiele lepsze niż czepek kąpielowy. Zawijamy, zahaczamy pętelkę o przyszyty z tyłu guzik i można skakać, leżeć z głową na dół i nic się nie zsunie ani nie spadnie. Miałam lekkie obawy czy ten dość nieduży kawałek materiału podoła mojej nadprzeciętnej ilości i długości włosom. Ale zmieściły się bez problemu :)


Bardzo przyjemna zabawka :) Absolutnie nie żałuję że się w nią zaopatrzyłam i myślę, że za tą kwotę to nie szkoda ;). Czego to Ci Chińczycy nie wymyślą... A już za parę krótkich lat, żółty będzie cały świat ;)

Kawa z mlekiem

Wszelkie zielenie, błękity i fiolety zdecydowanie nie pasują mi do paznokci. Bardzo rzadko ostatnio noszę cokolwiek bardziej szalonego. Za to mam fazę na kolory bardziej klasyczne, często w klimacie nude, a z żywszych czerwienie.

Chyba po prostu się starzeję i powoli kolory z których korzystam stają się bardzo stonowane. Wynika to też z lenistwa, bo w końcu nie da się ich codziennie przemalowywać, a fioletowe paznokcie do czerwonych ciuchów mnie po prostu denerwują.

Jednym z takich moich 'nud(e)nych' ulubieńców jest ostatnio namiętnie eksploatowany Wibo Extreme Nails nr 65.


Typowy kolor kawy z mlekiem, ale w nieco zimniejszym wydaniu. Marzę o brązerze w takim odcieniu. Jak wiadomo lakiery Wibo są takie i dość liche jakościowo ale te z serii Extreme Nails jakoś tam się noszą. Pod topcoatem wytrzymuje do 4 dni, co mnie w zupełności zadowala. Bardzo lubię efekt jaki daje, bardzo przyjemnie się nim maluje, ma typową kremową konsystencję.