Opróżnione: marzec i kwiecień 2013

Miałam dodawać te posty co miesiąc. Ale to się trochę chyba mija z celem ;). Zwyczajnie za mało zużywam żebym mogła zaprezentować porządnej długości recenzje co miesiąc. Dlatego też tym razem dwumiesięczne zestawienie ;)


Większość oczywiście z pielęgnacji ;)
Najdłużej męczonym był balsam do ciała z LdB Vitalizing with Silk, mojej ulubionej szwedzkiej marki kosmetycznej. Niestety niedostępnej jeszcze w Polsce. Przepięknie pachniał poziomkami i bardzo fajnie nawilżał skórę. Dzięki temu, że wchłaniał się błyskawicznie korzystałam z niego zaraz po kąpieli. Zostawiał skórę nawilżoną i nie spłukiwał się przy kolejnym prysznicu ;). Był aż za bardzo wydajny! Służył mi dobre 9 miesięcy.

Zdążyłam też zużyć dwa żele pod prysznic. Czekoladowo-miętowy Original Source miał tą zaletę, że jak wszystkie tego typu żele przecudownie pachniał. Wiem, że większość użytkowników narzeka na wysuszanie skóry. Ja tego nie zauważyłam, ale moja skóra z natury sama się dobrze nawilża. Natomiast Happy z BeBeauty (czyli po prostu Biedronka ;) był dla mnie za słodki i za owocowy. Nie przepadam za takimi zapachami, ale dostałam więc zużyłam. Denerwowało mnie opakowanie - wylewało się z niego za dużo, a wieczko odpadło po czwartym otwarciu. Irytuje mnie też trochę próba podrabiania produktów z Nivea ;).

Jak widać zużyłam też Szampon Piwny. Po raz kolejny się przekonałam, że takie naturalne szampony nie są dla mnie. Zwykle wylewałam na włosy ogromne ilości i strasznie się męczyłam. Potrzebuję mocnego SLS i SLES żeby umyć tak gęste i długie włosy. Jednak bardzo ładnie pachniał i powodował bardzo mocny blask włosów :). Drugim zużytym produktem do włosów była odżywka z Isany z proteinami jedwabiu (czyli Rossmann). Do tego produktu na pewno wrócę bo cudownie zmiękcza moje włosy i powoduje że stają się lśniące, ładnie układają, nie puszą. Cudo! I w niewielkiej cenie. Jak tylko skończę moją maskę mleczną, to pewnie znowu zainwestuję ;).


Na koniec jeszcze trochę kolorówki ;). Zużyłam kolejne opakowanie pudru Constance Carroll w kamieniu. Uwielbiam go za cenę, za działanie i za bardzo jasne odcienie. Serdecznie polecam i zapraszam do szerszego opisu który się pojawił jakiś czas temu <klik>.
Pierwszy raz w życiu zużyłam też lakier do paznokci, aż do dna! Szary odcień z Golden Rose (niestety numerek się starł :/) służył mi cały rok i bardzo go lubiłam jako jeden z lakierów dziennych :). Ostatki osadziły się na ściankach buteleczki, ale obiecuję, że w środku nic nie ma.

Uff! Wreszcie mogę to powyrzucać ;)

Opróżnianie szafy

Fala ubrań wylewających się z szafy wreszcie zmyła moją cierpliwość i postanowiłam coś z tym zrobić. Wolny czas majowego weekendu okazał się sprzyjającą okolicznością i w związku z tym prezentuję efekty moich działań ;)


Kryteria przyjęłam bardzo proste. Pozbyłam się:
  1. Rzeczy, których nie ubrałam od 6 miesięcy.
  2. Rzeczy, których nie ubrałam ani razu w poprzednim sezonie.
  3. Rzeczy których nie lubię i nigdy nie lubiłam.
  4. Rzeczy, w których źle wyglądam (niezbędna obiektywna ocena!)
  5. Rzeczy za małych bądź po prostu zniszczonych.
Natomiast zachowałam:
  1. Rzeczy, które na mnie dobrze leżą
  2. Rzeczy, co do których mam sentyment
  3. Rzeczy, które lubię i chętnie noszę.

W efekcie uzyskałam szafki podobne do tej na załączonym obrazku ;)


Pomijając oczywistą korzyść w postaci miejsca na nowe ciuchy, zyskuję uwielbiamy przeze mnie ład i porządek. Przy okazji też łatwo i szybko można wszystko znaleźć ;). Usilnie pracuję też nad dualistycznym podziałem w mojej garderobie: rzeczy klasyczne, proste i bazowe jako jedna kategoria i te bardziej wzorzyste i kolorowe służące ubarwianiu codziennych ubiorów. Podczas gdy pierwsza kategoria jest względnie niezmienna, tę drugą chętnie poddaję wpływom trendów w danym sezonie.

Ciekawa jestem, jakie innych pomysłów na organizację szafy :)!

DIY: Ozdobna gumka do włosów

Pochmurne, chłodne dni to dla mnie najlepsza aura "twórcza" ;). A będąc w domu mam więcej czasu i materiałów pod ręką więc znowu bawiłam się w samoróbki. Tym razem padło na gumkę do włosów.


Ostatnio często noszę włosy związane po prostu w kucyk, a taka trochę bardziej ozdobna gumka jest ciekawym dodatkiem. I jak to zwykle, odezwała się we mnie oszczędna dusza Wielkopolanki i postanowiłam zrobić taką sama.

Metoda jest banalnie prosta. Wystarczy 1,5 m muliny (ja wybrałam taką w kolorze zbliżonym do gumki), garść koralików i oczywiście gumka do włosów. Mulinę zawiązujemy w sposób pokazany poniżej, w międzyczasie nawlekając koraliki. Całość zajęła mi najwyżej pół godziny :).


Myślę że jak na coś szybkiego i prostego do zrobienia efekt jest całkiem ciekawy :). Bez problemu można ją zawiązać na włosach. Bardzo lubię gumki do włosów z BeBeauty dostępne w Rossmanie, gdzie za 4,99 dostajemy ich 10 sztuk. Dodatkową zaletą jest brak metalowego łączenia, więc gumka nie wyrywa niepotrzebnie włosów. 


Jakoś tak lubię robić sama akcesoria do włosów ;)
Wcześniej robiłam już grzebyk i spinki.
Może dlatego, że lubię bardzo swoje włosy :)