Oleje orzechowe: Makadamia

W tej chwili już chyba każdy orzech jest wykorzystywany w kosmetyce i zwykle całkiem nieźle działają. Zawierają sporo tłuszczy roślinnych odżywiających, nawilżających i zmiękczających skórę. Są użyteczne, w miarę dostępne i często spotykane w kosmetykach.

Wcześniej jakoś nie przyciągały mnie orzechy Makadamia (bawi mnie nazwa, która pochodzi od nazwiska 'McAdam'). Ale tak się stało, że trafiłam na dwa produkty mające go (rzekomo!) w składzie ostatnio.


Jakoś mi nie po drodze ostatnio z własnymi wyrobami, a akurat masełko do ust własnej roboty szybko się zjadło, a kremu do rąk nie mogłam się dorobić. Nawet już trzymałam w łapce coś w Lidlu, ale przeraził mnie skład z tego co pamiętam.
 

Bardzo wiele dobrego słyszałam o masełkach do ust z Nivea. No i nie sposób im odmówić uroku! Bardzo przyjemne w użyciu, robią niesamowitą robotę z ustami, a moja wersja pachnie cudownie! Dla mnie to jak biała czekolada. Jedyne moje zastrzeżenie to brak orzechów Makadamia w składzie. Przeanalizowałam i nie ma! Jest masło shea odpowiedzialne za nawilżenie i olejek rycynowy do złuszczania martwego naskórka. Nawet się pojawił olej ze słodkich migdałów. Ale bardzo mi przykro - oleju z orzechów Makadamia nie ma. I nie mam pojęcia po co ta ściema. Produkt świetny, dobrze działa, sprawdza się. Kombinatoryka absolutnie zbędna.


Z kremem już nieco lepiej, olej z tytułowych orzechów jest, nawet dość wysoko w składzie, więc spora szansa, że jest go tam jakaś przyzwoita ilość. Cena niezła, bo 3,99 zł nie majątek za 100 ml. Cudownie się wchłania, dosłownie w kilka sekund, co bardzo w nim cenię. Nie klei się, nie zostawia tłustej powłoczki, za to przyzwoicie nawilża. Pochodzi z Aldiego, a dziwna marka Ombra San to, jak wynika z małego śledztwa względem producenta, wytwór dedykowany supermarketom. I w zasadzie skoro kosmetyk działa i nie szkodzi nie ma w tym nic złego ;). Nie bardzo mam co mu zarzucić.