Blog. Piszę dużo, kreuję jeszcze więcej.

I póki co nie zarabiam. Nawet nie wiem czy kiedykolwiek będę.
Czytając drugą już książkę niejakiego Kominka, czyli bardziej rzeczywiście - Tomasza Tomczyka "Blog. Pisz, Kreuj, Zarabiaj" przeszłam wiele stadiów emocjonalnych. Od słomianego hurraoptymizmu, poprzez głęboki sceptycyzm do względnie zrównoważonej opinii.


O przeczytaniu pierwszej książki p. Kominka myślałam od dawna. I w końcu mniej więcej miesiąc temu zabrałam się za Blogera. Pochłonęłam błyskawicznie i pchnęłam do M. Też się zachłysnął. I obwieścił mi, jakże miłą nowinę, że tydzień Nas dzieli od premiery kolejnej książki. I tu już z M. wspólnie kupiliśmy ebooka jak tylko się pokazał.

Może jakieś konkrety. Trochę mi te książki poprzewracały w głowie. Ale w bardzo pozytywnym sensie. Uważam, że Tomasz ma wiele bardzo trafnych diagnoz, co do blogosfery i socialmediów. I co ważne, wiele równie trafnych przewidywań. I tych jego wytycznych zamierzam się trzymać.

Utwierdził mnie też Bloger i Blog... w tym, że chcę się blogowaniem zajmować nieco poważniej niż dotychczas. Jest to dla mnie ważne i ma to sens. Blogowanie wyszło już z fazy kiedy było śmieszne i niepoważne. Ta świadomość daje mi rodzaj aroganckiej i głupawej pewności, że zamierzam dalej tu być.

Natomiast moje wątpliwości troszeczkę dotyczą zarabiania i bycia zawodowym blogerem. Chyba jakoś tego nie widzę, a już w ogóle nie jestem pewna, czy tego chcę. Blog jest miłą odskocznią, rodzajem wielopłaszczyznowego notatnika w którym odkładam to, co może mi umknąć. I to jest super. Jednocześnie blog mnie rozwija. Zmusza do kreowania treści, myślenia nad nimi, systematyzowania. Dzięki temu, że mam to gdzie pokazać, chce mi się różne rzeczy stworzyć. Jakkolwiek pusto to nie brzmi. Przy okazji robienie zdjęć wychodzi mi z posta na post coraz lepiej. I to chyba jest moje największe autozaskoczenie w kontekście blogowania.

Miło jest mieć korzyści z prowadzenia bloga. Miło by było gdyby się sam utrzymywał (serwer, domeny, szablony i te wszystkie zabawki dla bobasa). Ale nie do końca chcę żeby to było przedsiębiorstwo i maszynka do zarabiania pieniędzy. Chyba. Więcej na ten temat polecam poczytać u Zwierza Popkulturalnego.

Natomiast amerykańska autopromocja i swoisty american dream... no nie pogardzę. Rozumiem, że wielu ludzi to mierzi i kole w oczy, kiedy Kominek pierdyliard razy pisze o swoich sukcesach. Ale przykro mi bardzo, dla mnie to fetysz. Przez całe lata borykałam się z legionami ludzi gnębiących mnie za ciężką pracę, inteligencję i wysokie ambicje. I siłą rzeczy, tak jak Kominek to określił, ciągnę do ludzi, którzy mają osiągnięcia i sukcesy na swoim koncie. I to jest dla mnie niewątpliwa zaleta. Dużo bardziej wolę amerykańską mentalność promowania swojej osoby i popierania tego wysokim poczuciem własnej wartości, niż polskie ciągnięcie w dół każdego, kto wychodzi przed szereg.

No i wreszcie, doceniam praktyczną stronę tych publikacji. Masa przydatnych uwag i użytecznych chwytów. I to jest wartość nie do podważenia. A że radzenie sobie samemu i bycie pragmatycznym jest czymś co cenię niezwykle wysoko, tym te książki zdobyły moje serce. 

Treść jednocześnie wywróciła mi do góry nogami zawartość głowy, ale zaraz potem poukładała wszystko tak, jak powinno tam być. Wiem w jakim kierunku chcę iść. Po raz pierwszy mam plan rozwoju, a co więcej, rozumiem dlaczego jest tak ważny. I pod tym względem te książki mi się podobały.