Róże i brzoskwinie

Duża ilość zajęć zdecydowanie nie sprzyja wysypianiu się, zdrowemu trybowi życia i dobremu wyglądowi. Dlatego ostatnio zamarzył mi się róż w nieco bardziej brzoskwiniowym kolorze, z odcieniem pomarańczu. Taki kolor powoduje, że człowiek wydaje się zdrowszy i bardziej rześki.

W końcu w moje łapki wpadł róż z Bell nr. 11


Wychodzę z założenia że róż, puder czy podkład to na tyle uniwersalne kosmetyki, że wystarczy mi po jednej sztuce z każdego rodzaju. Jeżeli mam drugą, to albo oddaję/sprzedaję, albo tak jak będzie w tym wypadku zużyję równolegle, co nie będzie trudne z uwagi na to, że opakowanie zawiera zaledwie 4,6 g.


Bardzo ładnie się rozciera i nieźle utrzymuje. Jest dużo mocniej napigmentowany od różu z Wibo, którego używałam dotychczas, a który posiadam w typowo różowym, zimnym odcieniu, który idealnie zgrywa się z moją cerą. Co do brzoskwinki z Bell jeszcze mam lekkie wątpliwości, ale pewnie najbliższe tygodnie pokażą, czy się pokochamy, czy pożegnamy ;).



Jak na razie jego efekt bardzo mi się podoba i pewnie przez najbliższy czas będę się nim bawiła. W zasadzie miałam ochotę na róż z Bell od czasu jak pojawił się w którymś z kosmetycznych boxów. I stwierdzam, że jak na razie warto było ;)