Nie cierpię ćwieków

Od mniej więcej dwóch lub trzech sezonów. Wpychane wszędzie, wszystkim, na wszystkim i pod każdą postacią. Zwykle bardzo tandetną.


Źródło: blog.deeze.pl



Przykro mi bardzo, ale fenomenu ćwieków, które zawładnęły estetyką ostatnich kilku lat nijak nie jestem w stanie pojąć. Oryginalnie kojarzone z subkulturami mniej owłosionymi i bardziej zmotoryzowanymi drugiej połowy XX w, teraz stały się czymś powszechnym.

Jestem w stanie zrozumieć to, że ich montowanie na rozmaitych elementach garderoby od bielizny bo buty jest łatwe. I jest tanie. I przez to stały się popularne.


Źródło: pikszer.pl
Jednakże, wyjść z podziwu nie mogę, że nagle każda powierzchnia musi być nimi naszprycowana. Co więcej, budzą obopólny zachwyt i radość. Dlaczego? Nie potrafię zrozumieć.

A przy okazji są mało praktyczne. Można sobie zniszczyć torebkę naciągając ją co chwilę na "najeżone ramię".

Źródło: rocznik95.pl
Ponadto, irytuje mnie fakt, że próbując kupić buty ciągle natykam się na model, który mi się ogólnie podoba, spełnia oczekiwania co do praktycznych aspektów, ma nie najgorszy fason, ale dyskwalifikują go ćwieki.
To prawdziwa męczarnia. Czemu nagle wszyscy i na hurra muszą być fanami "cięższego" stylu? 


Źródło: likely.pl
Jak rozumiem, ma to być rodzaj "elegancji z pazurem". Ale w nadmiarze wszystko szybk -brzydnie. I tak według mnie stało się z ćwiekami. Jeden sezon wystarczy. Trzy to stanowczo za dużo i ten trend powinien wrócić tam skąd przyszedł - do subkultur, którym przynależy i gdzie pasuje stylistycznie jak i jest uzasadniony poglądami.


Wyżaliłam się. Mogę iść w spokoju smarkać sobie dalej.