Chłodzące nawadnianie

Nie cierpię upałów, doprowadzają mnie do szału. Jednakże jeszcze nie dorobiłam się pilota do sterowania pogodą, więc jakoś muszę sobie w tej sytuacji radzić. Dobrze sprawdzają się napoje, które przede wszystkim nawadniają organizm, ale też przy okazji chłodzą ;)





Ogromną przyjemność czerpię z nawadniania się napojem arbuzowym, który roboczo nazwałam sobie "arbuziadą" (taka wariacja na temat lemoniady). Wystarczy możliwie dojrzałego i słodkiego arbuza potraktować blenderem, wcześniej usuwając pestki. Ilość wody i jego słodycz są zupełnie wystarczające, ale ja dodatkowo dodaję sok z cytryny, dla bardziej wyraźnego smaku. Potem wystarczy już tylko schłodzić i pić ;)



Drugim ulubieńcem w kategorii przyjemnych i chłodzących nawadniaczy jest po prostu woda. Jeżeli wystarcza mi fantazji, zwykle dosypuję sobie owoce i inne naturalne ulepszacze smaku. Poniżej wersja z truskawkami i miętą - słodkawa i orzeźwiająca. Dobrze zaopatrzony ogród rodziców jest nie lada wsparciem.




A jeżeli już naprawdę nie mam siły na jakiekolwiek wydziwianki, to zawsze zostaje po prostu woda z lodem. Albo woda z wodą, jak już się lód roztopi, co przy obecnej temperaturze zajmuje zaledwie chwilkę. Zwykle wspieram się butelkowaną, ewentualnie filtrowaną. 




Pochłaniam ostatnio hektolitry płynów. Czy tylko ja tak mam? :)