Irlandzki urok

Z cyklu: Moje Ulubione Filmy

Zdecydowanie numerem 1 na mojej liście ulubionych filmów, jest film w reżyserii Neila Jordana "Ondine". Oglądanie go nie znudzi mnie chyba nigdy.
Tym co urzekło mnie najbardziej chyba jest atmosfera filmu i jego magia. Doskonałe wykorzystanie folkloru sprawia, że za pomocą bardzo prostych środków można skonstruować film, w którym czuje się niesamowitość. Nie ważne czy nazwiemy ją silke czy syreną - mity o konotacji z morzem zawsze budziły duże zainteresowanie.

Kolejną dla mnie ogromnie urokliwą częścią jest sceneria. Piękna, zielona Irlandia. W końcu nie bez powodu nosi miano Zielonej Wyspy.



Krajobrazy nasycone są mieszanką zieleni, błękitów i fioletu. Zdaję sobie sprawę, że pewnie nie cała Irlandia tak wygląda. Jednak ten fragment ukazany w filmie tylko zwiększył moją fascynację tą krainą. Równie mocno podobał mi się domek nad brzegiem morza. Miał w sobie coś z innego świata. Tak jakby wyjeżdżając z miasteczka człowiek pokonywał nie tylko przestrzeń ale i barierę czasu. Efekt trudny do osiągnięcia, ponieważ nie można go wytworzyć bezpośrednimi środkami. Ciężko jest narzucić za pomocą jednego gestu czy obrazu wrażenie. Doceniam więc pracę reżysera i scenografa.


Zawiązanie akcji poprzez scenę wyłowienia tajemniczej dziewczyny z morza ma dla mnie w sobie coś z baśni. Kojarzy mi się nierozerwalnie z wyłowieniem złotej rybki. Z resztą motyw życzeń jest żywy i obecny w całym filmie.
Półnaga i półprzytomna, zziębnięta i wyczerpana. Mimo że jest to oklepany motyw bezbronnej istoty, która trafia wprost na swojego bohatera, nie jest to wcale takie oczywiste, jak może się wydawać gdy już obejrzymy cały film.
Jednocześnie ciężko orzec, kto jest tą sytuacją bardziej zaskoczony - rybak czy jego znajda.


Co ciekawe, mimo że mamy do czynienia w tym wypadku z romansem (chociaż z takim określeniem gatunku ja bym tu dyskutowała!), jest tu wiele elementów, które przeczą nudnemu, usypiającemu stereotypowi. Przede wszystkim, akcja nie miewa momentów spoczynku. Każda scena wnosi coś istotnego do biegu wydarzeń i wbrew pozorom film ten jest bardzo wymagający - każdy detal będzie miał znaczenie.
Postacią która niesie ze sobą zarówno wiele wzruszeń jak i wiele zabawnych momentów jest córeczka rybaka. Dziewczynka pomimo swoich ograniczeń i choroby z którą się zmaga jest nadspodziewanie rezolutną osóbką. A przy tym bardzo ciekawą świata, co w wielu momentach jest kluczem do rozwiązania kolejnych, wręcz piętrzących się i nawarstwiających z każdą chwilą zagadek.

Naturalnie miłość jest głównym motywem filmu i powodem dążeń wszystkich bohaterów. I chociaż koniec w zasadzie jest jak z bajki, ponieważ Ondine i jej rybak żyli długo i szczęśliwie, rozwiązanie zagadki morskiego stworzenia wyłowionego z morza jest mało baśniowe. Interesujące jest, że ten bardzo logiczny i wręcz prozaiczny koniec w żaden sposób nie burzy nastroju, który nie opuszcza widza jeszcze długo po zakończeniu filmu.