Orzeźwiający miętowy powiew

Przeglądając sobie trendy na ten sezon stwierdziłam, że w zasadzie jest tylko jeden, który mi się podoba - miętowy. Wszelkie inne neonowe kolory i pastele pozostają poza orbitą moich zainteresowań. Zadowala mnie jedynie to połączenie błękitu z odrobiną zieleni ;)

Kolor dość zimny, ale przy moim zimowym typie urody świetnie się sprawdza.
Dlatego też będąc wczoraj na drobnych zakupach pozwoliłam sobie na trzy drobiazgi w tym odcieniu:
szal, bluzkę i cienie. Wydałam dosłownie grosze, ale efekt jest - czyli takie połączenie jakie lubię najbardziej :)
Zabrałam ze sobą rozmiar XL, chociaż L była na mnie dobra, ponieważ podoba mi się sposób w jaki się układa - trochę jak mała sukieneczka. Jest też dość długa, co już w ogóle skradło mi serce. Materiał nie jest najlepszej jakości i pewnie niedługo się zniszczy praniem, ale za cenę 9,99 zł mogę to przeżyć.
Szal pokochałam przede wszystkim za jego fakturę. Przypomina tkaninę grubo tkaną, jak jakieś płótno chociaż to 100% poliestru. Bardzo ładnie się układa i doskonale kontrastuje z moją czarną kurtką. Kosztował całe 7,99 zł i był przeceniony z 12,99 zł, z uwagi na wadę której ja jeszcze nie odnalazłam. Sprawił mi dzisiaj chyba największą radość :).

Małe, doskonale współgrające ze sobą duo z essence, wygrzebane na półce z przecenionymi produktami. Jaśniejszy cień ma niestety niezbyt dobrą pigmentację i sporo go musiałam nałożyć, żeby było widać efekt. Natomiast ciemniejszy cień nałożony na mokro nad linią rzęs dał bardzo ładne wykończenie. Myślę, że będę często korzystała z tego efektu :).
Niestety, wszelkie moje miętuski w obiektywie aparatu robią się dość mocno błękitne. Ale na to nie mam wpływu :).
Na koniec dorzucę jeszcze, co było głównym celem mojej wyprawy. A mianowicie były to buty. Te konkretne:

Po całym dniu chodzenia w nich, stwierdzam, że tak wygodnych butów na obcasach jeszcze nie miałam. Świetnie trzymają stopę, nie obcierają, dobrze się w nich nawet biega. Nie są za wysokie, a przy tym dość stabilne. Doskonałe na co dzień :)