DIY: Puder z filtrem UV

Zaczyna się astronomiczna wiosna, więc będzie więcej słońca, przed którym trzeba się chronić. Od dłuższego czasu szukałam kompromisu pomiędzy koniecznością ochrony twarzy przed słońcem oraz dobrego wyglądu cery. Na chwilę obecną, wydaje mi się, że znalazłam najlepsze możliwe rozwiązanie ;)



Jeżeli ktoś jeszcze nie wie, a jest ciekawy dlaczego ochrona przed promieniowaniem słonecznym jest taka ważna, to odsyłam do trzech filmów na YT, w których zostało to świetnie przedstawione: klik

Cały problem z kremami z filtrem polega na tym, że zwykle świecą się na twarzy. Nie na wszystkich substancjach ochronnych podkłady dobrze się trzymają. Niekiedy się ważą i przez to całość wygląda bardzo nieestetycznie.W tej kwestii nie ma oczywiście sposobów idealnych. Natomiast znalazłam rozwiązanie, które mi najbardziej pasuje.

Postawiłam przede wszystkim na filtr fizyczny. Głównie dlatego, że chemiczne filtry się destabilizują po krótkim czasie i trzeba je "uzupełniać" w ciągu dnia, co dla mnie jest niewykonalne. Przy czym mi ta ochrona jest potrzebna rano i późnym popołudniem. Większość dnia spędzam we wnętrzach.

 
Przeglądając kiedyś e-naturalne, wypatrzyłam dwutlenek tytanu, jeden z chyba najpopularniejszych filtrów fizycznych. Co ważne, TiO2 chroni zarówno przed UVB jak i UVA. Kolejną zaletą jest cena - 2,70 zł za 10 g. Wykorzystałam go bardzo prosto - zmieszałam z pudrem bambusowym w proporcji 1:5, uzyskując puder chroniący przed promieniowaniem słonecznym.

To rozwiązanie nie jest bez wad. Dwutlenek tytanu występuje w postaci białego proszku. Niestety, może to być problemem, ponieważ bieli cerę. Dlatego trzeba go używać ostrożnie i najlepiej nakładać za pomocą bardzo puchatego pędzla. Osobiście nie mam za bardzo tego problemu z powodu bardzo jasnej cery. I uwaga - kompletnie nie nadaje się do zdjęć, chyba że ktoś lubi wygląd trupa ;).

Co więcej, podejrzewam, że nie jest dobrym pomysłem używanie go w przypadku długotrwałego wystawiania cery na działanie promieni słonecznych. Dlaczego? Ponieważ z uwagi na absorbowanie światła może aktywować się chemicznie i działać niekorzystnie na tkankę tłuszczową podskórną, która warunkuje jędrność. Dlatego też nie należy go nakładać bezpośrednio na skórę (zwykle w moim przypadku wędruje na krem i podkład) ani stosować w stężeniu większym niż 25%. Myślę, że przy zachowaniu zdrowego rozsądku, nie ma powodu żeby demonizować tę kwestię. Jest też szansa, że wywoła reakcję alergiczną, aczkolwiek uważam, że niewielka. Silnie reaguję na alergeny, a z TiO2 nie mam najmniejszych problemów.

Na dzień dzisiejszy nie znalazłam lepszego wyjścia. I prawdę mówiąc, nie specjalnie szukam :). To rozwiązanie jest tanie, wygodne i pozwala osiągnąć zamierzony efekt. Niby nic specjalnego, ale ułatwia życie ;)