Niedzielna piątka 4#

Trochę za mało, żeby starczyło na osobny post, a z drugiej strony szkoda nie pokazać skoro ładne. Sama lubię podglądać takie kolektywne posty, bo potrafią dostarczać sporej dawki nowych pomysłów. Kilka zdjęć z ostatniego tygodnia ;)



Kolejne cieszące mnie tej wiosny kwiaty :). Nic nie poradzę, że mam słabość do tych żywych i ciętych. Tym razem wdzięczny odcień majtkowego różu.



Absolutnie szokują mnie te balony. Dostałam je na swoje urodziny 28 marca od Marty, zamiast kwiatków. Czyli już prawie miesiąc temu. Nie wytrzymał tylko jeden. Zdecydowanie lepszy patent od kwiatków - też kolorowe i efektowne, a dłużej wytrzymuje ;)

  
Jak już jestem przy urodzinach, to nie mogło zabraknąć czekoladowych muszelek. Uwielbiam je. I  niestety musiały trochę zaczekać na Cheat Day. Tyle, że wtedy smakowały milion razy lepiej.



Trafiłam do Empiku akurat w dzień promocji w dziale papierniczym 3za2. Dzięki temu dorobiłam się (obecnie już zmodyfikowanego :P) segregatora na organizer, nowego kropeczkowego piórnika i klipsów do papieru, na które czaiłam się już od dłuższego czasu. Dawno nic nie sprawiło mi takiej konsumpcyjnej radości.



W czwartek postanowiłam wyczyścić lodówkę, a jednocześnie nakarmić w miarę przyjemnie siebie i M. Do formy na tartę wrzuciłam pokrojone w dość dużą kostkę warzywa i pierś z kurczaka, zalałam roztrzepanymi z mlekiem jajkami i zastosowałam piekarnik (gazowy - żywy ogień i brak regulacji temperatury) przez ok. godzinę. Całkiem fajnie wyszło ;).